Komentarze: 4
Mój przyjacielu!!!
Wyszłam wczoraj na chwilę na świat. Małe piwko w pubie pod chmurką jak normalny człowiek w moim wiek o tej porze roku. Byłam elokwentna, rozmowna, trzepotałam rzęsami, rozdawałam uśmiechy, strzelałam słodkie minki. Odegrałam przedstawienie pt. “prawie dusza towarzystwa” i “trochę słodka idiotka” Ktoś tam nawet wziął nr telefonu. Może nie zadzwoni, a nawet jeśli, to i tak niewiele zdziała, bo przywrócenie mnie do życia wymagałoby zbyt wielkiego nakładu sił. Nie krzyw się, wiem co myślisz o moim podejściu, ale nic nie poradzę. Pewnie patrzysz z politowaniem i się wściekasz, że sama nie wiem czego chcę. Masz rację. Z jednej strony chcę żeby mnie ktoś wyciągnął z mojego bagienka, a z drugiej i tak nie daję nikomu szansy. Ale ostatecznie to był tylko facet poznany w pubie. Ale to i tak bez znaczenia. Piszę ten list bo chcę ci powiedzieć o tym co się w takich chwilach dzieje, co się dzieje wtedy kiedy opuszczę swoją skorupkę, spotkam się z ludźmi i zobaczę jak to jest mieć przyjaciół, z którymi można gdzieś wyskoczyć, się pobawić itd., przypomnę sobie jak wygląda życie w którym kiedyś też brałam udział. Bawię się świetnie ale potem wieczór się kończy i muszę wrócić. Wrócić tam gdzie telefon milczy, gdzie sms-y prawie nie docierają. I robi mi się smutno, bo wiem, że do tamtego wesołego życia wśród ludzi już nie ma dla mnie powrotu. Że dalej będzie jak jest albo jeszcze bardziej żałośnie i w końcu zrobię się stara i zdziwaczała i pewnie będę miała całe stado kotów z którymi będę rozmawia, bo poza nimi nie będę miała z kim!Kurcze, chyba lepiej już dam sobie spokój z tym listem bo się za bardzo nakręcam.
Pa pa, trzymaj się, pomyśl sobie o mnie
K
Ps. Nie będę się już śmiała ze starych wariatek, które gadają ze swoimi kotami albo zapasionymi psami.