list następny
Komentarze: 3
Przyjacielu. To znów ja. I jeszcze, i jeszcze. Trochę dziwnie się czuję do ciebie pisząc. Szczególnie, że robię to w taki sposób. Że udostępniam te myśli i praktycznie każdy może to przeczytać. Nie myślę o tym, bo słowa kieruję bezpośrednio do ciebie, ale
ten ktoś kto ma do tego wgląd jednak jest. Nawet nie jeden ktoś. Wiem, że mogłaby to robić inaczej. Mogłabym pisać pamiętnik i chować go pod poduszką jak za dawnych lat. Mogłabym pisać listy na pożółkłej papeterii, a potem je podpalać i rzucać na wiatr. To byłoby takie nastrojowe i trochę liryczne, miałoby w sobie coś ulotnego i poetyckiego. Czyli zupełnie do mnie nie pasującego. Blogowanie wydaje się takie ekshibicjonistyczne i takie............ takie.............(???) Nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa, ale wierzę, że zrozumiesz o co mi chodzi. Jest we mnie jednak jakieś takie pragnienie, żeby ktoś o tym wiedział. O tym co czuję naprawdę. Nie tylko ty, bo przecież ciebie i tak nie ma. Chciałabym żeby wiedział o tym ktoś kto jest. Ktoś kto istnieje, żyje, czuje, oddycha. Nie jest ważne co pomyśli, ale że będzie wiedział. Że będzie wiedział o tych uczuciach do których inaczej niż w tych listach nigdy bym się nie przyznała, których w bezpośrednich okolicznościach całkowicie bym się wyparła. Podpisanie się pod nimi to tak jakby przyznanie się do słabości, do bycia godnym pożałowania kimś tam. Nie chcę nawet szukać odpowiedniego określenia, bo świadomość, że odnosiłoby się ono do mnie nie jest zbyt miła. Trudno by było nawet zaakceptować fakt, że jest ono prawdziwe, chociaż by było. I nie zaprzeczaj. Zresztą po co ja to piszę, przecież i tak nie zaczniesz. I tak jest najlepiej, nie potrzebuję przecież kogoś kto będzie mi sypał pięknymi słówkami. Wiesz o tym, prawda?? Posłuchasz jak się nad sobą użalam, bo wiesz, że tak czasem trzeba, pogrążyć się na maxa. Żeby potem było lepiej. Będzie. Przecież musi. “Będzie dobrze” – właśnie to chcę od ciebie usłyszeć. Magiczna kwestia, która ociera łzy, sprawia że pokazuje się słońce nawet dla mnie. Zresztą mi nie trzeba wycierać łez. Ja nie płaczę. Jestem emocjonalną pustynią. Jest takie powiedzenie “Łzy nie są oznaką słabości lecz dowodem na to, że nasze serce nie wyschło jeszcze i nie stało się pustynią” Moje wyschło. Ale naprawdę staram się wierzyć że nie na zawsze. Naprawdę... Tylko czasem na chwilę przestaję. Ale nie dzisiaj. Wierzę dziś w ciebie. Trzymaj się cieplutko i uważaj na siebie tam gdzie jesteś chociaż cię nie ma. Może wypij drinka z palemką w jakimś egzotycznym raju za tych co tutaj w betonowym mieście...K
Dodaj komentarz